Nie odzywałam się cały tydzień bo byłam bardzo zajęta :)
Dziś misja została wypełniona więc zdaję relację :P
Otóż dziś o godz. 17.00 w małym uroczym kościółku w Komorowie sakramentalne "TAK" powiedziała swemu wybrankowi nasza blogowa koleżanka BEBEZET !
I ja tam byłam i powiem Wam, że uroczystość była bardzo wzruszająca,
a Panna Młoda wyglądała przepięknie
Cały ten tydzień zszedł mi na przygotowywaniu prezentu dla Beatki, a nawet mniej bo dwa dni zleciały na szukaniu pomysłu... Oczywistym było, że dla osoby z naszego robótkowego świata wypada podarować własnoręcznie zrobiony prezent... A ponieważ ja oprócz haftowania potrafię robić jedynie frywolitki (trochę), a jakoś mi się obiło o uszy na naszym realnym spotkaniu, że Beatka w koronkach nie gustuje, tak więc zostały jedynie xxx...
Muszę przyznać, że haftowałam ten obrazek z duszą na ramieniu bo Beatka ma tak wiele koleżanek w blogowym świecie, że obawiałam się, że zostanie wręcz zasypana pamiątkami ślubnymi :)))))))) Mam jednak cichą nadzieję, że nie dostanie identycznej :P
5 dni to naprawdę mało na haftowanie, tak więc wybrałam dość łatwy monochromatyczny wzór.
Miało być łatwo i szybko coby bez stresu skończyć i może by było ...gdyby nie moje modyfikacje...
Po pierwsze uznałam, że wzór będzie wyglądał "szlachetniej" wyhaftowany na płótnie, na którym nie byłam w stanie narysować kratek, ani nawet policzyć niteczek, w związku z tym pracę rozpoczynałam 3 razy bo okazywało się, że nie zmieściłby się na tym kawałku, którym dysponowałam :P
Po drugie wymyśliłam sobie, że kwiecie ładniej będzie się prezentowało zrobione french knotami niż zwykłymi krzyżykami... Co ja się przy nich namordowałam to moje, a jak widzicie sporo ich jest... To już nawet nie chodziło o to, że nie mam wprawy (faktycznie robiłam french knoty drugi raz w życiu), ale płótno było tak luźno tkane, że mimo że nitkę wkłuwałam przepisowo o 1-2 nitki dalej to te węzełki jak zaczarowane przełaziły pod spód materiału, wrr... No, ale ja uparta sztuka jestem i w końcu je zmęczyłam :P
Po trzecie wydawało mi się, że ściegi konturowe lepiej będą wyglądać zrobione muliną metalizowaną, ja zrobiłam srebrną bo tylko taką miałam .... i znowu zonk - na białej mulinie nie było w ogóle wiać tej jednej srebrnej niteczki! Więc znowu prucie, choć było to jakieś 1,5 godz. przed ślubem... Na szczęście mąż pomógł mi w oprawie, a ja w tym czasie mogłam przygotować się do wyjścia - a prezent był gotowy na ostatnią chwile...
Wyglądał tak:
I jeszcze kilka zbliżeń, choć tutaj to akurat nie jestem mistrzynią w robieniu zdjęć :P
A tutaj obrazek już oprawiony :)
Celowo wybrałam ramkę z surowego drewna bo raz miało być skromnie i elegancko, a dwa (najważniejsze) taką rameczkę Beatka będzie mogła dowolnie udekorować czy przemalować dopasowując do wystroju wnętrza.
Z ostatecznego efektu jestem bardzo zadowolona i musze wam powiedzieć w tajemnicy, że to naprawdę tak wyglądało bo przed kościołem czekała na państwa młodych taka oto kareta :))))
Wybrałaś bardzo ładny wzór na ten prezent, a zrobiony na lnie zyskał dodatkowo. Delikatny subtelny haft, jest w nim coś zwiewnego... Do tej pory nie zachwycały mnie tego typu hafty wykonane dla nowożeńców, ale kiedy zobaczyłam ten, no cóż, zmieniłam zdanie, jeśli nadarzy się okazja, chętnie go zrobię.
OdpowiedzUsuńZrobiłas piękną pamiatkę! A z tą karoca trafiłaś idealnie!!!!
OdpowiedzUsuńKasiu miałaś super pomysł z tymi swoimi zmianami i wzór też wybrałaś piękny nie mówiąc już o trafności z bryczką :)
OdpowiedzUsuńŚliczny wzór wybrałaś, bardzo subtelny i delikatny:)
OdpowiedzUsuńZajrzyj do mnie i odbierz wyróżnienie:) Pozdrawiam:)
rosse5