Dzisiejszy dzień ( a właściwie pierwszą połowę dnia) spędziłam na wieelkich zakupach...
Niestety nie było to to, co tygryski lubią najbardziej bo nie były to zakupy hafciarskie, na te niestety nie mogę sobie na razie pozwolić, choć potrzeby w tym temacie też są spore;)
Złaziłam się okrutnie, ale mogę powiedzieć że zakupy udane skoro wróciłam z kilkoma siatami:P
Zdjęcia też nie będzie bo pewnie nie interesuje Was wyprawka dla przedszkolaka (a właściwie dla przedszkolaka i zerówkowiczki:)) - wygodne ciuszki, kapcie, przybory szkolne itp..
Aż trudno mi uwierzyć jak ten czas szybko leci i moja młodsza latorośl rozpoczyna od września karierę przedszkolną, a przecież on niedawno się urodził :D
A ja w końcu wracam do pracy po urlopie wychowawczym... . Ajaj, wtedy to dopiero czasu na robótki nie będzie :((
Takie miałam refleksje podczas tych zakupów i strasznie się nimi zmęczyłam...
Drugą część dnia spędziliśmy o wiele bardziej przyjemnie:) Wzieliśmy kocyk i zabraliśmy dzieci na "piknik" do naszego ulubionego parku. Potem wielkie lody, obowiązkowy plac zabaw i o 20.00 ściągneliśmy do domu:) Nóg nie czuję...
Na polu robótkowym nic się nie dzieje, odpoczywam narazie po maratonie z lipcowym kotem:)
Dostałam też zaproszenie na ślub od naszej blogowej koleżanki Bebezet , która w związku ze zmianą w swoim życiu postanowiła przenieść bloga TUTAJ
Bardzo Ci Beatko dziękuję za zaproszenie :)))
Z Beatką znamy się już w realu bo obie mieszkamy w tym samym mieście!
Myślę więc, że nasza znajomość będzie się rozwijać :)
Jeszcze tylko wspomnę, że Marysiowamama odda w dobre ręce własnoręcznie wykonany wieszaczek. O taki:
Zabawa o 9 sierpnia!
oj to wydatki zakupowe pewnie były nie małe, super taki piknik w parku :)
OdpowiedzUsuń