Na początku bardzo Wam dziękuję za tak ciepłe przyjęcie moich frywolitkowych bombek :)
Reniu, takie przezroczyste szklane bombki kupiłam przed świętami w Auchan. Frywolitka pięknie się na nich prezentuje i aż żałuję, że nie kupiłam ich więcej.
Dziś również będzie świątecznie, choć chwalić się będę zupełnie dla mnie nową dziedziną rękodzieła :)
Jakiś czas temu w
TYM poście chwaliłam się maszyną do szycia, którą dostałam w prezencie urodzinowym. Było to we wrześniu i od tego czasu starałam się oswoić to ustrojstwo :) Na początku to była masakra i choć post ma tytuł "Początki mojego szycia", to nie będę Wam przecież pokazywać kilometrów przeszytych ścinków, czy byle jak obrębionych ścierek kuchennych :D Pokażę pierwsze uszytki z których jestem zadowolona, ba!.. wręcz dumna, choć jeszcze mają masę błędów, ale to nieważne, w końcu nie od razu Kraków zbudowano :) Muszę przyznać, że święta były doskonałą motywacją do nauki i trenowania umiejętności :))
Po pierwsze nauczyłam się szyć proste kopertowe rogi, czego dowodem jest ta oto świąteczna serwetka :)
Metoda "na ekierkę" :P
Wprawne krawcowe zauważą na pewno, że idealnie nie jest, ale nic to :) Ja jestem dumna! Teraz szycie wszelkich serwet, obrusów, czy podkładek pod talerze to pikuś :)
Po drugie, zawzięłam się i uszyłam woreczki prezentowe z tunelikiem:)
Nawet naszyłam na nie pseudo-aplikacje gęstym zygzakiem w ramach ćwiczenia prowadzenia tkaniny, co wyszło... cóż... raczej średnio, ale proszę wybaczyć nowicjuszce :P Na drugim woreczku pokusiłam się o naszycie wyhaftowanego motywu Veronique Enginger, ale stwierdzam, że jeszcze zdecydowanie za wcześnie na takie manewry :)
Szkoda haftu :P Cóż, ambitna chciałam być :D
Woreczki dostały też czerwoną podszewkę, sznurki takie co akurat miałam pod ręką i ostatecznie wyglądały tak:
Jak na początek mojej krawieckiej przygody jestem z siebie zadowolona. Teraz przynajmniej wiem co poprawić, a z każdym następnym szwy będą prostsze :) Wypełnione prezentami woreczki trafiły pod choinkę, pod którą grasuje kot i dlatego ciągle leżą pod nią strącone ozdoby i stos strzepanych igieł :)
Moje uszytki podrzucam do żabki na blogu Reni, bo pasują do
grudniowego tematu cyklu "Szyję sobie".
A skoro o prezentach mowa, to pochwalę się tymi, które ja znalazłam pod choinką:)
Ograniczę się tylko do tych bliskich sercu rękodzielnika :)
Przez sieć z wielkiego świata Mikołaj przysłał wzory
Ekateriny Volkovej
Pierwsze wskoczą na tamborek figi, które mnie po prostu urzekły, potem pigwa, na którą napaliłam się podziwiając mistrzowskie wykonanie
Agi Jarzębinowej :) A śliwki i brzoskwinie dorzuciłam niejako w gratisie korzystając z promocji na stronie autorki :)
A od mojego kochanego, najmłodszego w rodzinie "Mikołaja" otrzymałam m.in. taki podarek :)
Wzruszył mnie bardzo, bo mój synek przeznaczył na ten prezent swoje kilkumiesięczne kieszonkowe i "załatwił" to zupełnie samodzielnie, w tajemnicy przed wszystkimi domownikami.
Byłabym już zupełnie w siódmym niebie, gdyby nie "pomoc" Pani w pasmanterii, która poradziła małemu chłopcu, że jak kupi taką mulinę, to podaruje mamusi dwa razy więcej nici i mamusia będzie bardziej zadowolona z tego, że dostanie dużo większy prezent. No cóż... jest zupełnie odwrotnie, a Pani sprzedawczyni zrobiła niedźwiedzią przysługę, ale jeszcze nie to było najgorsze..
W głowie mi się nie mieści, że w cenie 1,40 zł za motek można sprzedać komuś muliny jak na powyższych zdjęciach, tzn. bez banderoli z nr koloru i przebarwioną.. Pani w pasmanterii pozbyła się z radością zalegającej muliny wciskając ją dziecku, ale... pozostawię to bez komentarza...
I tak dzięki Mikołajowi mam mnóstwo muliny, której nie używam w swoich pracach, bo haftuję tylko DMC... :D
Widać kolejne lata również będą stały pod znakiem kartek, kwadracików na kołderki za jeden uśmiech, celinek i nie wiem co tam jeszcze wymyślę :P Mulina, jaka by nie była, nie może się przecież zmarnować :DDD
Ale to nie koniec prezentów, bo jeszcze dzisiaj odebrałam od kuriera paczkę od Moniki z bloga
mikaglo.blogspot.com, mistrzyni origami modułowego :) W paczce znalazłam takie cuda, że napatrzeć się nie mogę, a pokażę Wam to wszystko w jednym z kolejnych postów :)