Tyle się działo w ten weekend, że wcale nie ciągnęło mnie do komputera, ani co gorsza do robótek ... Wpadłam tylko na chwilę pochwalić się co dostałam w walentynkowej paczuszce, którą odebrałam z w piątek z poczty. Moją Walentynką była
Safrin, i to ona przygotowała dla mnie takie śliczności:
Woreczek zapachowy tak pięknie pachnący różami,że od razu trafił do szafy, śliczną zawieszkę, karteczkę i słodycze, których było więcej, ale moje łakomczuchy porwały zanim zdążyłam zrobić zdjęcie.
Dorotko dziękuję. Ucieszyłam się obromnie! Fajnie jest dostawać prezenciki.
A jeśli mowa o prezentach, to skakałabym z radości gdyby udało mi się wylosować tego oto cudnego królisia na blogu
Przy kominku siadam:
W piątek dostałam również kota listopadowego do haftowania. Jak zwykle postaram się nadrobić opóźnienie i pchnąć go dalej najszybciej jak się da..
Kasiu dostałaś super niespodziankę :)
OdpowiedzUsuńMarcowa walentynka? Ale tak patrząc po zdjęciu to warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńHej :) W odpowiedzi na Twój komentarz u mnie (bo ja odpowiadam pod komentarzami, ale nie wiem czy wszyscy wracają po odpowiedź pod tę samą notkę ;))
OdpowiedzUsuńOj, ta doba :) mogłaby się czasem wydłużyć ;)
Ale o Tobie akurat wiem, że bywasz, a zawsze Twoje wyróżnienia były z uzasadnieniem, więc to zupełnie inna sprawa niż hurtowe "podaj dalej" :)