Strony

czwartek, 10 września 2009

20. Szara rzeczywistość i na pocieszenie wspomnień z urlopu cd.

Oj, dziewczyny i nie mam czasu i nastroju pisać :(
Myslałam sobie, że jak w końcu oboje pójdą do przedszkola to narobię wszystkie robótkowe zaległości, a tu tydzień mija a ja nie postawiłam ani jednego krzyżyka :(
Tyle jest spraw do załatwienia, a ja na niczym nie mogę się skupić, cały dzień chodzę zestresowana i żadna robota mi się nie trzyma... Znam swojego synka i przewidywałam, że ciężko będzie mu się zaadoptować w przedszkolu, ale już nie wytrzymuję psychicznie tego błagalnego płaczu rano i histerii, kiedy przekazuję go Pani ... :(  Wiem, że to minie i że się przyzwyczai (zresztą nie ma innego wyjścia bo wracam do pracy), ale po prostu serce mi się kroi i cały dzień chodzę jak struta... Na dodatek znowu zaczął się moczyć co mu się od dawien dawna nie zdarzało, a dziś w przedszkolu zsikał się 2 razy ...  Kiedy go odbieram to przez pierwsze 1-2 godz. nie schodzi mi z rąk. Ciągle słyszę "nie cie do przećkola" i "nie lubie przećkola". Chyba powinnam jakiś poradnik przeczytać, żeby wiedzieć jak mu pomóc, tym bardziej że nie mam w tym zakresie żadnego doświaczenia bo córa to jego totalne przeciwieństwo i od pierwszych jej przedszkolnych dni zawsze była zawiedziona, że tak szybko po nią przyszłam bo ona się jeszcze "nie zdążyła pobawić".
Na pocieszenie samej siebie oglądam sobie zdjęcia z wakacji, gdzie jeszcze tydzień temu mieli takie miny:
Moja 6-latka do tej pory nie zdjęła  jeszcze z rączki bransoletki będącej biletem wstępu na wielkie zjeżdżalnie (o dł. ślizgu 40 m i więcej..) Po 1,5 tygodniowym  zawodzeniu, że ona tam chce (sama się bałam bo wydawały mi się zbyt strome i szybkie) w końcu uległam, ale jak weszła na górę to było 20 min. histerycznego płaczu ze strachu, że nigdy nie zjedzie z czegoś takiego:

i uciekła, ale kiedy się uspokoiła oznajmiła poważnym tonem "Mama, ale ja nigdy się nie przekonam jak to jest tak zjechać szybko bo u nas w  Polsce nie ma takich zjeżdżalni", zastanowiła się jeszcze kilka minut i oznajmiła, że ona jednak spróbuje i znów ruszyła na górę. Zanim zjechała upłynął jeszcze spory czas walki samej ze sobą, siadała i wstawała, uciekała i wracała, aż w końcu :

Po tym płaczu i przerażeniu na dole była taka mina:



No i od tego momentu utkneliśmy na tych zjeżdżalniach prawie do zamknięcia Water City. Zaliczyła wszystkie, nawet tą czarną!
Jakaż ona była dumna z siebie i z tego, że sama przezwyciężyła swój strach. Jak się cieszyła! jak wracaliśmy powtarzała w kółko "wiesz mama, jakbym nie zjechała to bym się nigdy nie przekonała, że to takie fajne! Czasami nawet jak się trochę boimy to trzeba pokonać samego siebie (jej słowa!) i chociaż spróbować". Do dzisiaj z dumą pokazuje bransoletkę na rączce i opowiada wszystkim, że tak się bała zjeżdżać że 3 razy uciekała, ale wróciła i pokonała samą siebie i już teraz wie, że takie zjeżdżalnie są super fajne :))))))) I powiem Wam, że ja też byłam dumna z tego małego zucha tym bardziej, że to była od początku do końca jej decyzja nienamawiana i nienaciskana - i dla takich chwil warto żyć!
No tak rozpisałam się nie na temat, ale chociaż cel został osiągnięty bo nastrój mi się zdecyowanie poprawił :))
Obiecuję, że jutro napisze coś bardziej robótkowego :)

3 komentarze:

  1. Kasiu nie martw się praktycznie każde dziecko nie chce chodzić do przedszkola, a potem się przyzwyczaja :), z Twoim synkiem na pewno będzie tak samo :), a co do córki, to jestem pod wielkim wrażeniem jej odwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już polecałam jednej koleżance blogującej - miała bardzo podobny problem - książkę "Bajki terapeutyczne" Marii Molickiej. Jest tam między innymi bajka pomagająca zwalczyć lęk adaptacyjny przed przedszkolem. Polecam z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję Ci całym sercem! Moja córka ma już 4,5roku i jest to samo. Pani w przedszkolu powiedziała, że wiele dzieci płacze, niektóre się moczą, moga się moczyć w nocy... Każde dziecko przechodzi inaczej:-)
    Moja córka tez płacze i często mówi, że ją boli brzuszek, inna dziewczynka w jej grupie przez cały dzien w przedszkolu nic nie chce jesć, jest apatyczna i ciągle patrzy na drzwi... Strasznie mi żal tez tych całkiem malutkich dzieciaczków niespełna 3letnich, jak widze rano ich zapłakane buzinki gdy pani siłą je odrywa od mam... Jest to cięzka i trudna sytuacja i dla dzieciatka i dla mamy, ale musimy byc silne i nie dać się, bo w przedszkolu jest fajnie i jest tam dzieciaczkom dobrze!
    Ja ostatnio spróbowałam rano przed wyjściem do przedszkola jęczeć tak jak moja córka i okazało się, ze miałam dobry pomysł. Córka nie jęczała i prosiła mnie abym ją zaprowadziła, a ja jęczałam i marudziłam ile się dało, że nigdzie nie idę... Poskutkowało! To był pierwszy dzień bez łez!
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń