Może uda się skończyć w terminie? :)
Dziękuję za tyle serdecznych komentarzy pod Panną Misiową :) Wiem doskonale, że różnie jest z tą aktywnością
w podróży. Mnie akurat to nie przeszkadza, a podróż mija szybciej i przyjemniej. Musiałam się jednak przełamać,
bo zawsze jakoś wstydziłam się wyjąć robótki w miejscu publicznym :) Zupełnie niepotrzebnie, bo moja twórczość nie wzbudza większego zainteresowania w pociągu, gdyż praktycznie każdy podróżuje trzymając nos w swoim telefonie :P Co najwyżej spotykam się z przelotnym uśmiechem współpasażerów :) Zysk jest spory, bo całkiem sporo czasu marnowało się w tych podróżach - wychodzi aż 5 godz. tygodniowo, dlatego cieszę się z mojego sposobu "łapania chwil".
Wam też polecam (oczywiście tym, które mogą). Pozdrawiam cieplutko :)
Też często mam opory przed wyciąganiem robótek gdzieś poza domem :)
OdpowiedzUsuńFrywolitkową serwetką zachwycam się niezmiennie :) a teraz na żywo zachwycam się jeszcze Twoim wielkanocnym jajkiem i na prawdę nie wiem, jak z takiej cienkiej niteczki powstają te wszystkie cuda :D
Cudowna serweta, podziwiam postępy!
OdpowiedzUsuńSerweta podoba mi się już od dawna, ale nadal pięknieje w oczach. Co do robótek w podróży, to też mam opory przed upublicznianiem, ale może się przełamię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie :)
Jak ja Ci zazdroszczę tej serwety, przepiękna jest! A ja z kolei nie mam oporów przed robótkowaniem w tłumie. Wszystkim którzy nie mają z haftem krzyzykowym do czynienia kojarzy się on z babciowatym nudnym zajęciem, a ja lubię patrzeć na ich lekko zdziwione i pełne uznania twarze jak widzą jakie nowoczesne i wcale nie babciowate wzory można wyhaftować :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWspaniała serweta...coś przepięknego !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Serweta rośnie i pięknieje w oczach! W lecie czasami wychodzę z haftem na zewnątrz, sąsiedzi dziwnie się patrzą, ale to mnie nic nie obchodzi :)
OdpowiedzUsuńCUDO!!!
OdpowiedzUsuńI mi zdarza się haftować w miejscach publicznych...
Cudowna!!! Tylko pozazdrościć talentu :)
OdpowiedzUsuńPięknie rośnie ta serweta :) Wow :)
OdpowiedzUsuńSuper :) Pięknie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna!
OdpowiedzUsuńDo dziś pluję sobie w brodę, że nie poszłam na kurs frywolitki, gdy we Wrocławiu odbywała się wystawa DMC. Jestem z tych co się uczą, patrząc jak inni robią. Niby od czego YouTube (tak nauczyłam się podstaw szydełka), ale na żywo jakoś tak lepiej.
OdpowiedzUsuńOd dawna wzdycham do tej Twoje wersji serwety. Jest przepiękna. Taka misterna.
A co do publicznego robótkowania, to jak słusznie zauważyłaś, dziś wszyscy żyją z nosem w telefonie. Stoją, jadą, idą patrząc się w telefon. Rzadko kiedy ktoś zauważy, że coś się obok dzieje. Więc nie ma się czego wstydzić, tylko wyszywać, dziergać, frywolitkować??, gdy tylko jest okazja. Szkoda czasu. A może przy okazji ktoś się zainteresuje i też zarazi.
Pozdrawiam Małgosia
http://margoinitka.pl/
ależ zasuwasz dziewczyno ;)
OdpowiedzUsuńPiękna jest heh...
trzymam kciuki,rewelacyjna
OdpowiedzUsuńWow ! Śliczna serweta !!!
OdpowiedzUsuńOna jest fenomenalna! Prześliczna i cudowna! Powodzenia, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńUwielbiam patrzeć na tą serwetę i podziwiać jak przybywa! :)
OdpowiedzUsuńMistrzostwo świata :)
OdpowiedzUsuń